czwartek, 31 grudnia 2009

Carl Luiz Zafon "Marina"


To, co odróżnia "Marinę" od poprzednich powieści Zafona to stosunkowo mała obiętość: lektura w sam raz na jeden wieczór. Ale w tym przypadku zwięzła forma nie jest atutem, gdyż szybkiej lekturze towarzyszy rychłe zapomnienie, czego książka dotyczyła... Pomysł na fabułę był dość prosty, hiszpański pisarz nie ukrywał, skąd czerpał inspirację - nawiązania do "Frankensteina" są nad wyraz czytelne. Podobnie jak w powieści Mary Shelley tematyka dotyczy podejmowania prób przechytrzenia śmierci. Odniosłam jednak wrażenie, że tym razem nie udało się zachować Zafonowi równowagi między gotykiem a groteską, więc wszystkie pomysły wydają się przerysowane i raczej bawią niż przerażają (mam wrażenie, że pisarzowi zależało jednak na tym drugim).
Niemniej jednak amatorzy twórczości Zafona nie zawiodą się. Fabuła prowadzona jest bowiem w typowy dla autora sposób: bohaterowie poznając coraz to nowe osoby wysłuchują ich opowieści i w ten sposób rozwiązują zagadki przeszłości. Tym razem są to dwunastoletni Oscar oraz obiekt jego fascynacji - tytułowa Marina. Mamy w książce oczywiście typowe motywy - Barcelona owiana aurą tajemnicy i sportretowane na jej tle ludzkie namiętności. Lektura lekka i raczej przyjemna, ale nie zapadająca głęboko w pamięć.

Ocena: 3,5/6

(Carl Ruiz Zafon, Marina, przeł. K. Okrasko, C.M. Casas, Wyd. Muza, Warszawa 2009)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz